To była prawdziwa atrakcja. Pani Dorotka przyniosła mąkę, cukier, sodę, kakao, przyprawę do pierników, jajka i to wszystko razem wymieszała, co nie było takie łatwe.
Dlatego każdy z nas pomagał ile miał sił. Potem dostaliśmy po porcji ciasta, wałek do ręki i znów mąkę. Odkryliśmy , że mąka chroni ciasto przed przyklejaniem się do podłoża. I ruszyła produkcja na skalę przedszkolną…. W ruch poszły foremki o różnych kształtach. Okrawki, zamienialiśmy w kształtną kulę i znów wałek miał co robić. Tak pracowaliśmy, pracowaliśmy aż wykorzystaliśmy całe ciasto. Kiedy panie z kuchni , pani Małgosia i pani Ula przyniosły upieczone pierniczki radość była tak ogromna, że od razu chcieliśmy je spróbować. Nasz zapał ostudziła pani Dorotka, mówiąc, że nie można jeść gorącego ciasta. Musieliśmy zaczekać i po pewnej chwili dokonaliśmy degustacji.
Hm …. Co to były za pierniczki !